U nas fachowiec miał taki samochód terenowy. I sie nie dziwię. Niektóre tereny budów są tak niedostępne, że osobówką nikt nie dojedzie. Można sie zakopać i zostać na sezon
U nas podobnie. Jak przyjechał to też miał po deszczach taką przygodę, że ugrzązł. Dopiero wyciągarką dało radę go przepchnąć przez najgorszy kawałek. Jego kangaroowinch dawał sobie spokojnie radę z jego wielkim L200. Zaciekawiło mnie to, że nie miał liny stalowej (a takiej się spodziewałem) tylko taką inną. Syntetyczną jak to ją nazwał. Ciekawe.